Have a nice day!

by - 12:05

"Have a nice day" - tego z pewnością życzyła wszystkim Boniasta wylizując okruszki z miseczki, w której chwilę temu dumnie prezentowało się 8 croissantów. Boniasta nigdy wcześniej nie jadła croissantów. Boniasta nawet nie wiedziała o ich istnieniu, o ich francuskich korzeniach i międzynarodowej sławie, o egzaltacji procesu ich tworzenia, dopóki nie wywąchała ich na blacie kuchennym.
Blat nigdy nie stanowił poważnej przeszkody dla czterech łap Boniastej, a zignorowanie na nim croissantów byłoby wszak skazą na psim honorze. Croissanty musiały zniknąć!

Moje pierwsze, nieudolnie skręcone, z nadzieniem z prażonej śliwki i czekolady, posypane migdałami... z pewnością były najsmaczniejsze, jakie kiedykolwiek wyjadała Boniasta.
A przepis był banalny:

* gotowe ciasto francuskie (pokrojone na długie trójkąty)
* po płaskiej łyżeczce konfitury z prażonej śliwki z czekoladą
* zwijanie trójkątów od szerszego boku
* obsypanie migdałami (chyba powinno się wcześniej posmarowac jajkiem)
* pieczenie w temperaturze 180 st.C. przez ok 30 min (gdybym miała piekarnik z termoobiegiem pewnie zajęłoby to ok 15 min).
Następne będą bardziej profesjonalne i przechowywane w szafie pancernej!

You May Also Like

14 komentarze

  1. Pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga i od razu się uśmiałam ;) Croissanty musiały być dobre skoro zjadła wszystkie. (swoją drogą wygląda rozkosznie;)). Możesz napisać jak się robi konfitury z prażonej śliwki z czekoladą? Czy to jakieś krakowsko-kredensowe wymysły? :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Mysza :) Z opracowaniem receptury na konfiturę czekam na początek sezonu śliwkowego, a tymczasem wspomagam się produktem firmy Stovit pod obłędną nazwą "Śliwka prażona z czekoladą o smaku orzechowym" (z serii "dla koneserów smaku" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. He he :) ale masz ładną psinkę. Ja się jej nie dziwię, że nie mogła oprzeć się crossantom. Na szczęście zdążyłaś zrobić chociaż zdjęcia ;)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. przepis prosty więc szybko można zrobić drugą porcję :) A jakby Ci tak zjadła rogale z własnego wyrobu? To by dopiero była szkoda ;) Psinka ma słodki pyszczek więc chyba szybko gniew minął :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, co fajniejsze, czy pies, czy rogale. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe.
    I nawet w takich chwilach uważam, że psy to najfajniejsze zwierzaki pod słońcem!:D
    Buzia dla Ciebie i Boniastej:*
    Ps: A croissanty zawsze można powtórzyć:)

    OdpowiedzUsuń
  7. mimo wszystko taki psiak jest świetnym towarzyszem :) a rogaliki pysznościowe!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha ha no ja się nie dziwię że smakowały :) A Boniasta jest superowa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiadomo już, ze masz psiaka konesera smaku. Nie dziwię się, że nie ostał się nawet jeden.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha, świetna historia ;) Mmm croissanty, pyszności !

    OdpowiedzUsuń
  11. Przesympatyczna psina. A croissantów nigdy nie robiłam, może w końcu się wezmę, to zawijanie jakoś zawsze mnie zniechęca.
    Moja psinka kochała bób.

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowne zdjęcia
    domowe, pyszne

    dzisiaj mam ochotę na takiego rogalika. na leniwe śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. :) Lubię takie "gazetowe" zdjęcia, zawsze to klimatycznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ładne!
    Szczególnie podoba mi się to zdjęcie z surowym ciastem! Poważnie, jest super jeśli chodzio fakturę.
    Ja nigdy nie robiłam croissantów, mam dwie lewe ręce do formowania..

    OdpowiedzUsuń