Panga? Nie, dziękuję.
Cierpliwie czekam na rewolucję rybną w Polsce i głośno zastanawiam się czy to, co znajduję w sklepowych zamrażarkach i na stoiskach rybnych to efekt niskich wymagań współczesnego konsumenta czy może... międzynarodowy spisek! Na własnych nogach przekonałam się, że wszystkie sklepy w promieniu kilku kilometrów zachęcają mnie do spożywania papek hormonalnych pod orientalnie brzmiącą nazwą "panga" czy "tilapia". A jeśli chwilowo nie mam ochoty na dawkę hormonów, proponują mi paluszki rybne "full of surprise". Czuję się rozpieszczana ;-)
Bohatera dzisiejszego obiadu złowiłam w dużym supermarkecie, a przepis na jego przyrządzenie wyszperałam w skarbnicy mądrości kulinarnych :)
ŁOSOŚ W MARYNACIE MIODOWO-IMBIROWEJ
- Sos sojowy
- Musztarda
- Miód
- Sok z cytryny
- Łyżeczka świeżo startego imbiru
- Źdźbła świeżej kolendry

Mieszamy składniki w takiej ilości, aby żaden ze smaków nie dominował nad resztą. Przeważnie dodaję po łyżce: sosu sojowego, musztardy i miodu. Mieszam z niewielką ilością soku z cytryny, dodaję imbir, a następnie doprawiam jednym z trzech głównych składników tak, aby sos nie był zbyt słony lub zbyt słodki. Łososia marynujemy minimum godzinę i pieczemy w temperaturze 180 st.C około 30 min. Jak dla mnie najlepiej smakuje w towarzystwie rukoli, dzięki której nabiera wyrazistości. Polecam :)

10 komentarze
co do tych papek hormonalnych to masz całkowitą rację...niestety. A Twoja wersja zdrowej rybki jest jak najbardziej zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńnie pamiętam kiedy ostatnio jadłam pangę. i nie zjem.
OdpowiedzUsuńa łososia uwielbiam.
Szlachetna ryba w każdej postaci będzie pięknie się prezentować :) A u Ciebie robi to doskonale :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam łososia. Panga nie ma dla mnie smaku. A świadomośc jej pochodzenia... Pięknie się prezentuje Twoja rybka :)
OdpowiedzUsuńpodzielam twoje zdanie, też nie kupuję żadnych pang i nie zachwycam się jak niektorzy jakie one fajne i bez ości, bo uświadamianie skonczyć może się kłótnią i obelgą o wywyższaniu się...
OdpowiedzUsuńNie kupuję ryb-nieryb. Zdobyły one wielu zwolenników i są do kupienia w każdym sklepie, który sprzedaje mrożonki. W nadmorskich smażalniach i wędzarniach również czasami łatwiej kupić egzotyczną rybę niż dorsza, flądrę, sledzia. Nawet wędzone węgorze były z Chin. Wyadaje mi się, że w dużym stopniu zdobyły popularność niską ceną. Kiedy chcę kupic tanią rybę wybieram mintaja albo morszczuka. Wydają mi się prawdziwsze, ale może sie mylę. Ja ryby kupuję w Makro, gdzie mam cudownego sprzedawcę, który mruga oczami, kiedy ryba nie jest świeża. Marzy mi sie taki wybór i jakość jak we francuskich sklepach rybnych.
OdpowiedzUsuńTp prawda - ciężko od pangopodobnych się uwolnić. Za to znaleźć łososia albo pstrąga nie-z-hodowli - cud!
OdpowiedzUsuńJakie to musi być pyszne! Kradnę pomysł na marynatę :)
OdpowiedzUsuńtaaaak a łosoś to nie jest papka hormonalno-antybiotykowa.... widzę tutaj towarzystwo wzajemnej adoracji, żenada
OdpowiedzUsuńobejrzyjcie na YT "cała prawda o rybach", niestety nie za dobrze mówia w reportazu o łososiu, a przynajmniej tym norweskim..
OdpowiedzUsuńja staram sie kupowac ryby wylawiane w atlantyku.