Miał być placek z truskawkami, a wyszło jak zwykle.
Truskawki wyparowały zanim zdążyłam doczytać przepis do końca.
Będzie zatem flapjack - rodzaj batonów z płatków owsianych i czego-dusza-zapragnie.
Orzechy, sezam, żurawina i inne susze zalegają u nas w ilościach hurtowych, wyskakując na nas niemal z każdego zakamarka kuchni. To pozostałości po zapasach gromadzonych przez Małża na wypadek III wojny światowej lub globalnego kryzysu gospodarczego.
Dysponujemy również hurtownią ryżu (na wypadek nałożenia przez Chiny embarga na rynki światowe ?) oraz zielonej herbaty (nowa, nigdy nie otwierana, samo jej posiadanie zapewnia Małżowi poczucie "zdrowego odżywiania się").
Ale wracając do flapjack :-)
Przepis jest banalny (wspomogę się przepisem z kuchniagaty, aby doprecyzować ilości składników):
FLAPJACK- płatki owsiane (około 150 - 200 g lub więcej)
- 100 g masła
- 1/4 szklanki miodu
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 4 łyżki mąki pszennej
- orzechy laskowe, ziemne, włoskie...
- żurawina
- suszone banany
- sezam
... w ilości jak kto lubi
jeśli po połączeniu skladników konsystencja "ciasta" będzie zbyt gęsta (z powodu zbyt dużej ilości suszu) można dolać mleka.
1. Piekarnik nastawiamy na 180 st.C., blaszkę o wymiarach ok 20 x 30 cm smarujemy masłem i wykładamy papierem do wypiekow.
2. W rondelku należy stopić masło, dodać miód, a następnie wymieszać wszystkie suche składniki z gorącą masą.
3. Przekładamy masę do formy, dociskamy do dna i pieczemy ok 20 min.
4. Kroimy jeszcze ciepłe.
10 komentarze
Te truskawki maja jakies magiczne wlasciwosci - moje tez "wyparowaly", zanim zdazylam dotrzec do domu ;)
OdpowiedzUsuńAle dobry flapjack tez nie jest zly.
Moje truskawki nie wyparowały, pojawiły się w lodach, ale na flapjack ochotę mam zawsze. I zawsze jakoś musli wyparowuje...
OdpowiedzUsuńJak uda mi się jakieś uchować albo ktoś nastraszy mnie gospodarczym kryzysem, na pewno zrobię. Obiecuję sobie i Tobie ;).
też jakiś czas temu robiłam :) fajny Ci wyszedł
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę.U mnie truskawki jeszcze są,więc mogę się wymienić...
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale flapjacki zjadam od razu nie wyciągając ich nawet z blachy. Po prostu kroję i jem, nawet nie odchodząc od blatu :D
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry sposób na zutylizowanie zapasów wojennych :D
a to cos nowego ląduje w kolejce;)
OdpowiedzUsuńmmm ;]
OdpowiedzUsuńależ super! coś jak batoniki owsiane.
pyszne, chrupiące i z tyloma dobrociami!
łakocie niebywałe.
a truskawk... znam to ;]
jeśli chcę by przetrwały, muszę je skyrwac w czeluściach zamrażarki xd
hehehe...ale się uśmiałam bo właśnie dzisiaj sprzątałam półki w kuchni i okazało się że mam: zapas ryżu na jakieś 2 lata gdybym miała go codziennie jeść...kasz i makaranu na taki czas że nawet w wypadku wojny 20 letniej bym nie głodowała...herbat wszelkiego rodzaju( i koloru)...właśnie bakalii( ale skąd za nic nie pamiętam) i nie wiedzieć czemu mąki kartoflanej mam jej tyle na zbyciu że moge sie podzielić z jakąś dobrą duszą-lub ich setką)oraz cukru muscavado...hihihi...więc jakbym wiedziała o czym piszesz:D
OdpowiedzUsuńA przepis genialny...
Ja wolę nie patrzeć na moje półki, boję się co tam mogę znaleźć:) Nie próbowałam flapjacka ale myślę, że by mi smakował/:)
OdpowiedzUsuńowsiane cudo!
OdpowiedzUsuń