Bananowo-czekoladowo
Z przepisem bujałam się już od dłuższego czasu ale za każdym razem albo
a) mąż wyjadał bananyb) pojawiał się dylemat: piec muffiny bananowe czy jednak ciasto... może jednak muffiny.. hmm?
c) gdy po kilku dniach ciężkiej batalii umysłowej zapadała w końcu decyzja to... mąż wyjadał banany
I tak oto mam potwierdzenie, że kilkudniowe wyjazdy służbowe jednego z małżonków wpływają niezwykle pozytywnie i inspirująco na atmosferę panującą w domu, kuchni.. whatever ;-)
CIASTO CZEKOLADOWO-BANANOWE (przepis pochodzi stąd)
- 100g gorzkiej czekolady
- 150g miękkiego masła
- 170g cukru Muscovado (użyłam trzcinowego)
- 3 jajka
- 175g mąki pszennej
- 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 25g kakao
- 2 duże dojrzałe banany
1. Rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej (pod garnkiem parującej wody).
2. Miksujemy masło i cukier na gładką i puszystą masę. Stopniowo dodajemy po jednym jajku.
3. Przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia i kakao do masy maślano-jajecznej i mieszamy szpatułką.
4. Dodajemy rozdrobnione widelcem banany i stopioną czekoladę i dobrze mieszamy.
5. Przekładamy ciasto do foremki (wielkość typowej keksówki) i pieczemy ok 30-45 min (do suchego patyczka) w temp. 180 st. - u mnie trwało to ok 50 min (musiałam przykryć górę ciasta folią aluminiową aby zapobiec zbyt mocnemu spieczeniu).
6. Studzimy na kratce i przechowujemy zawinięte w folię do żywności.
Autorka przepisu sugeruje, że ciasto pozostaje wilgotne przez 3 dni... a ja zapewniam, że 3 dni z pewnością nie doczeka ;-)
PS. Dziś mała Zo odkopała kupon Lotto z losowania o 40mln... i się dziecko rozmarzyło :)
6 komentarze
jaki uroczy mężczyzna zasiadł do stołu!
OdpowiedzUsuńpyszny chlebek. czekolada i banan - połączenie nieśmiertelne.
wygląda świetnie! taki wilgotny, czekoladowy i ten banan! <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie ciasta!:) fantastyczne:D
OdpowiedzUsuńkocham bananowe ciasta. a mąż niedobry bananożerca ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga przez przypadek i skończyło się tym, że na desce ciasto bananowo-czekoladowe już stygnie, a w lodówce zgnieciony spód na tartę chłodzi się na jutrzejszy obiad :) Ciasto pycha.
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie to ryzyko, które wiąże się z wpadaniem na blogi kulinarne (3 godziny przy garach i 1000 kalorii do przodu ;-). Cieszę się, że smakuje! Dzięki :)
Usuń